Witraż Wyspiańskiego z kościoła franciszkanów w Krakowie.
"I wielki witraż u Franciszkanów, ten niesamowity Bóg Ojciec, w którym odżyły echa wielkiego włoskiego renesansu, staje się symbolem tego zamieszkania twórczego ducha mistrza Stanisława w tym dziwnym mieście, w tym staroświeckim grodzie"
Może udało by mi się sfotografować witraż w świetle złotej godziny, ale zatrzymał mnie widok fasady kościoła. Gotyk i złote Słońce tuż przed zachodem - trudno o coś bardziej płomienistego. Cegła, kamienne zdobienia portalu, obramienia okna. Nie ma lepszej pory dnia, by czytać ceglany wątek gotyckich budowli. Gotyk o nazwie flamboyant, pojęcie z historii architektury, oznacza coś innego, ale dla mnie określa tamtą chwilę. Płomienisty gotyk. Płonący w słońcu.
Kiedyś pewnie opisywałabym historię budowy, architektoniczne założenia, zmiany w czasie, przebudowy. To wszystko już minęło. Ale potrafię jeszcze zatrzymać się przy tych zdjęciach i w jednej chwili przypomnieć sobie tamto marcowe popołudnie, długie spacery u podnóża Kopca, ulicą Królowej Jadwigi a potem powrót, szary dzień, pochmurny, ponury i nagły przebłysk Słońca, który zatrzymał mnie wtedy tuż przed ścianą w witrażowym oknem. "Stań się!" Pamiętam jak długo patrzyłam na ceglane wątki muru, nie do końca zatarty i widoczny ślad dawnego okna, meandry maswerków, cień drzewa na ścianie obok. Cegła, światło, czas.
Światło zmienia wszystko. Światło jest równoważnym składnikiem witraży, tak istotnym jak ich materialne składowe, jak projekt, kartony, ołów, szkło i barwniki. Bez światła witraż nie istnieje w pełni, jest tylko możliwością. To światło mówi mu "stań się!"
Dziś, 15 stycznia, dziś są jego urodziny. Stąd ten tekst i zdjęcia i taka podróż w czasie.
O witrażu Wyspiańskiego z kościoła franciszkanów pisałam już kiedyś, dawno.